Siostrzane refleksje nad Słowem
Pójdźcie za Mną /Mt 4, 12-23/
Bóg w swoim Słowie daje nadzieję i umocnienie. Moje ciemności, a może nawet to, co już we mnie bliskie śmierci – mają szansę na światło, na nowe życie. On zawsze jest wierny, bliski w bólu, trudzie i cierpieniu. Weseli się ze mną, ale i płacze razem ze mną. A może nad moją ciemnością, grzechem, zatwardziałością?... Jezus JEST ze swoim światłem i czeka, czy Go zaproszę i pozwolę rozświetlić ciemności, w których tkwię.
Jak wielka miłość i siła musiały być w spojrzeniu Jezusa, skoro „natychmiast” zostawili sieci, łódź, ojca i „poszli za Nim.” Nie zastanawiali się, nie kalkulowali, czy to się opłaca, czy warto. Wciąż, przez wieki Jezus zaprasza, by porzucić dla Niego wszystko, zrezygnować ze swoich naturalnych potrzeb i uznać Go za najwyższą wartość swojego życia. Powołując daje łaskę, usposabia do życia w czystości, ubóstwie i posłuszeństwie. Jakże potrzeba nam dzisiaj autentycznych świadków dobroci i miłości Boga. Świat zdaje się odciągać, mówić, że to nie na te czasy, podsuwać bardziej atrakcyjne propozycje, wabić i kusić fałszywie pojętą wolnością i dobrobytem. Zniechęcać może grzech, słabość ludzi Kościoła… Jednak warto. Warto zatopić się w Jego spojrzeniu i razem z psalmistą wołać:
„Pan moim światłem i zbawieniem moim
Kogo miałbym się lękać?
Pan obrońcą mego życia,
Przed kim miałbym czuć trwogę?”
s.Iwona