XXIV Niedziela Zwykła /Mk 8, 27-35/
BOLEŚĆ MATKI
Patrząc na Maryję i Jej boleść ukazaną w figurze Piety, rozważając Słowo,
przypominam sobie chwile poczucia bycia przegraną w oczach, najpierw swoich, potem innych… poczucie moje-lub bliskich, którzy po ludzku doświadczają porażki, kryzysu.
Patrzę na momenty zgody, gdy „grzbiet mój wystawiłem na baty, policzki na uderzenia
i oplucie” (Iz 50,5n). Czuję dotyk Boga, który jest wtedy moim Wspomożycielem, jest przy mnie.
I w tych momentach słyszę; kim jestem dla Ciebie? Dzisiaj? Nie ważne co widzą i mówią inni, dzisiaj Jezus pyta mnie o zdanie.
Podnoszę wzrok i widzę twarz Jezusa… jaka Ona jest?
Widzę ślady Jezusa, który pierwszy bierze krzyż, toruje drogę, traci życie z powodu Ewangelii-Dobrej Nowiny… widzę Maryję… idącą także tą drogą, która przyjęła kolejny miecz boleści.
Pozornie przegrywa, nie odwraca jednak głowy, nie opiera się, nie wymawia On wie, że nie dozna zawodu, wie dlaczego… Czyny pokazują Jego wiarę (Jk 2,14n).
Jezu, Nauczycielu, Mistrzu… moje Ocalenie, który mnie znasz… usprawiedliwiasz… bądź blisko i ucz mnie takiej wiary, takiej miłości, takiej ufności.
Za psalmistą (Ps 116,8n) wołam:
Ty, który ocalasz me życie od śmierci
Moje oczy - od łez
Moje nogi - od upadku
Chcę żyć w zgodzie z Twoim upodobaniem.
s.Katarzyna J.